27 czerwca
Trochę prywaty. Insulinooporność, zdrowie psychiczne, wakacje.
Cześć, Żyjątka!
Zazwyczaj
piszę posty o konkretnej tematyce, ale dzisiaj mam ochotę na coś spontanicznego. Będzie trochę o studiach, o wakacjach, o moim stanie
zdrowia. Poznacie mnie też trochę lepiej, bo zazwyczaj nie piszę postów w takiej formie.
Właśnie
zakończyłam najbardziej wymagające 8 miesięcy w moim życiu – miałam dwie prace,
praktyki, związek na odległość i ostatni rok studiów. Licencjat napisałam w
miesiąc, ale promotor nie dopuścił mnie do obrony w czerwcu, bo „w sumie
to nawet nie czytał, a ja się nie logowałam w listopadzie, więc to moja
wina” 😄 No bywa, będę się broniła we wrześniu. Temat mojej pracy licencjackiej
to „Odbudowa relacji rodzicielskiej przez alkoholików w okresie trzeźwienia”. Wybrałam
taki temat, bo moja mama jest alkoholiczką i chciałam się dowiedzieć, jak wygląda
choroba alkoholowa z perspektywy pijącego człowieka.
To nie był
łatwy czas, ale nauczyłam się pracować. Gdy miałam bardzo dużo zajęć, potrafiłam
zorganizować sobie dzień. Kiedyś nie umiałam sobie wyobrazić, jakim cudem
ludzie łączą pracę i studia, a ja zrobiłam coś o wiele trudniejszego,
zmieniłam swoje przekonania. Nienawidziłam pracować. Myślę, że to kwestia tego,
że źle trafiałam. Tym razem miałam dwie naprawdę fajne prace. Jedna to
wychowawca w klubie abstynenta – przychodziły tam dzieciaki z Sopotu,
spędzaliśmy razem czas, graliśmy w siatkówkę, w bilard, śmialiśmy się i
rozmawialiśmy o ich problemach. Druga praca to gastro na basenie – robiłam
kawy, burgery, sałatki i inne tego typu rzeczy. Miałam świetną szefową, która
podchodziła do mnie bardzo po ludzku, a klienci byli naprawdę cudowni.
Teraz czekam
tylko na czwartek rano, by opuścić akademik i zakończyć swoją 6-letnią (z jedną
przerwą półroczną) przygodę z Gdynią. Nie jest mi smutno, wręcz nie mogę się
doczekać. Może kiedyś jak tu wrócę, to złapie mnie sentyment. Na razie
jednak czuję ulgę. W wieku prawie 19 lat zostawiłam wszystko, praktycznie
uciekłam z domu rodzinnego aż 300 km dalej. Przez ten czas spotkało mnie tutaj
wiele dobrych i złych rzeczy. Cieszę się, że się odważyłam, bo gdybym została w domu
rodzinnym, to by mnie zniszczyło.
Plany na
najbliższy czas? Jadę do domu rodzinnego na tydzień. O ile wytrzymam aż tyle,
bo moja mama jest chyba w najgorszym ciągu alkoholowym w życiu i muszę się
zastanawiać czy pobycie z babcią i wujem, którzy mieszkają w tym samym
domu, jest tego warte. Później przeprowadzam się do Jarocina, gdzie będę
mieszkała ze swoim chłopakiem. Od sierpnia chcę iść do jakiejkolwiek pracy,
żeby zarobić na wrześniowe wakacje w Czarnogórze. Potem będę szukała pracy
zgodnej z moim wykształceniem, ale po licencjacie z pedagogiki… no cóż,
nie mam jakichś fascynujących perspektyw, konieczna będzie magisterka. Chyba że
do tego czasu zostanę sławna. 😆 Chcę też żyć zdrowiej, bo mam stwierdzoną
insulinooporność od marca, ale niestety nie udawało mi się jeść zdrowo przez
natłok obowiązków i brak czasu oraz warunków na przygotowywanie posiłków.
Przez
ostatni miesiąc przyjmowałam leki na insulinooporność, ale szkodziły mi tak
bardzo, że je odstawiłam. „Trudno, najwyżej będę gruba”, stwierdziłam.
Jednocześnie stan mojego zdrowia psychicznego się pogorszył, co za tym idzie,
musiałam wrócić do leków przeciwlękowych. Mam nadzieję, że uda mi się w
najbliższej przyszłości podjąć terapię i zrezygnować całkowicie z leków.
Gdybyście
chcieli wiedzieć, co u mnie, to zostawiam linki do Instagrama, a także…
Tiktoka! Tak, założyłam sobie, a co mi tam. Chcę swoimi treściami trafiać
także do młodzieży, która często nie wie jak sobie poradzić z problemami. Codziennie
dodaję stories na Instagramie. Zwykle są zabawne, ale wlatują też różne
przemyślenia, np. chodząc na praktyki, opisywałam, co się działo.
Jakie macie
plany na wakacje? Macie jakieś przemyślenia związane z tym, co napisałam? Czy
podoba Wam się taka forma wpisu? Pogadajmy!💗